Jeszcze kilka lat temu naprawdę wierzyłam w to, że mogę wychować moich synów na chłopców, którzy nie będą bawić się w wojnę, pistolety i strzelanki. Życie jednak znów zmieniło moje podejście….
Mam kilka rodzin, które są dla mnie inspiracją. Do jednej z nich pojechaliśmy w ramach prowadzenia warsztatów dla rodziców w ich kościele. Z racji tego, że mieszkają połowę Polski od nas, wybraliśmy się tam na weekend. Warsztaty jak warsztaty – prawie zawsze z mojego punktu widzenia są udane. A wizyta jak wizyta u przyjaciół – fantastycznie! Jak jeszcze mężowie pracują w tej samej branży to nie tylko my, kobiety starałyśmy przekrzyczeć dzieci ;).
Było sielsko i anielsko do momentu gdy… Jedną z zażartych rozmów przerywają nam podbiegający chłopcy szukający aprobaty dla swojej kolorowanki. Pewnie musiałam mieć głupią minę widząc co pokolorowali, bo zaczęły się wyjaśnienia. „Chcieliśmy wychować chłopców z dala od przemocy. Oni jednak ciągle w wojnę się bawili. Używali do tego wszystkiego. Lego, skarpetek, widelców. W końcu się poddaliśmy. Lepiej pod naszą kontrolą, niż za naszymi plecami. I tak wydrukowaliśmy im te wojenne kolorowanki. Jak nie zabraniamy jest tego mniej. Nie podoba nam się to, ale stwierdziliśmy, że natury chłopców nie zmienimy.”
Jesteśmy chyba na takim samym etapie teraz, co tamta rodzina wtedy. Nie chodzi o przemoc i bicie brata patykiem przywiezionym znad morza, bo to nie natura mężczyzny, tylko brak dyscypliny, ewentualnie snu. Chodzi o zainteresowania, zabawy, pomysły. Tak, moi chłopcy mają zabawkową kuchnię i gotują w niej obiadki i nie dlatego, że chcę ich feminizować, ale dlatego, że chcę, by umieli zając się sobą. Poza tym uwielbiają to robić. Lubią też rysować i schodzi im na to masa czasu i… papieru. Jednak w tym wszystkim są chłopcami i (nie)stety nie z mojego ciążowego wyobrażenia.
Ciężko nam chrześcijanom (a szczególnie chrześcijankom) Nowego Testamentu uwierzyć w wojny ze Starego Testamentu. Bóg pełen miłości, przebaczenia, uzdrowienia zabija setki ludzi. Nieludzkie, Niejezusowe… Podczas jednej z podobnych rozmów mój kolega zapytał mojego męża co zrobiłby w sytuacji wojny. Jakbyś się zachował, gdyby przyszedł obcokrajowiec, zabił na twych oczach dzieci a potem zgwałcił również na twoich oczach żonę. No jakbyś się zachował? A gdyby szedł i to samo chciał zrobić z rodziną twojej siostry. No jakbyś się zachował?
Warto sobie zdać sprawę, że żyjemy w pokoleniu, które wojny w Polsce nie widziało. Jedynym takim pokoleniu. Moja mama widziała tylko/aż stan wojenny. Nasze poczucie bezpieczeństwa jest wysokie a czujność uśpiona. Nie wiemy czym jest wojna. Wojenny obraz TV jest skrzywiony, jak każdy obraz TV. Co w związku z tym? Na co pozwolić, co zabronić? Jak wychować chłopców, by nie wychować ich na morderców, złoczyńców?
Na początek kilka cytatów z książki Teleogłupianie.
„70% programów dla młodzieży zawiera brutalne treści pojawiające się średnio 14 razy na godzinę. Odpowiada to 10 000 ekspozycji na przemoc rocznie dla dziecka oglądającego 2 godziny telewizji dziennie.”
„Każda godzina oglądana dziennie w wieku przedszkolnym zwiększa 10% prawdopodobieństwo, że w szkole podstawowej dziecko będzie gnębić kolegów.”
Programy TV dla dzieci zwiększają prawdopodobieństwo skłonności do kłamstwa, oszukiwania, nieposłuszeństwa, niszczenia przedmiotów, oraz nieposłuszeństwa wobec nauczyciela.
Więc telewizja to coś, czego możemy się bać na pierwszym miejscu. Kolejna rzecz to nasze wychowanie. Mój znajomy kiedyś powiedział, że nie będzie miał dzieci, bo obawia się, że wyrośnie z jego dziecka drugi Hitler. O tym kim był Hitler niewątpliwie wskazuje jego dzieciństwo, ale i tu nie chodziło o zabawę w wojnę. Raczej o surowego dyktatorskiego ojca, który znęcał się nad swoim synem i nadopiekuńczą matkę.
Zabranianie czegoś dzieciom daje niemal gwarancje, że będą to robić pod naszą nieobecność. Dlatego zamiast zabraniać, a potem wysłuchiwać odgłosów wojennych z pokoju i słyszeć kłamstwa, że to odgłosy maszyn w fabryce pogadajmy i pobawmy się z dziećmi. W naszym pozwoleniu kierujemy się kilkoma zasadami:
- Zalecamy, by dzieci były tymi „dobrymi”, którzy ratują miasto, nie tymi, którzy są bandytami.
- Przypominamy, że policjant strzelający do bandyty strzela mu w nogi, aby nie mógł uciec. Policjant nie chce nikogo zabić.
- Ukierunkowujemy na zabawę związaną z adrenaliną, przygodą a nie wiążąca się z zabójstwem. Np. ostatnio bawiliśmy się w parku, że atakują nas dinozaury i strzelamy w nich środkami nasennymi (śnieżkami). Dinozaurami były drzewa i sanki.
- Nie kupujemy zabawek militarnych. Jeżeli chłopcy potrzebują pistoletu zrobią sobie go z patyka, klocków, ostatnio zrobili z kredek i spinaczy do prania. Zabawki dziś są bardzo dobrą podróbą realnych militarnych sprzętów. Granica jest cienka w obyciu między jednym a drugim. Dla tych, co mówią, że dzieci nie są głupie i umieją odróżnić prawdę od zabawy przytoczę historię dzieci, które po lekturze Harrego Pottera zabiły się spadając z okna z kuchenną miotłą między nogami.
- Przytaczamy dzielnych żołnierzy z Biblii, którzy mieli fantastyczne pomysły od Boga na pokonanie wrogo nastawionych do nich wojsk, np. historia Gedeona.
- Przytaczamy współczesnych dzielnych żołnierzy jak np. Desmond Doss, którzy będąc na wojnie był inspiracją, pomocą, otuchą. Nie miał broni, nie walczył – poszedł na wojnę z własnej woli. (Nakręcano o nim film ostatnimi czasy).
- Kupujemy biblijne historie dla małych chłopców, np. wydane przez Jedność. Tak, te wojenne i pełne adrenaliny. Warto nieomijać tych tematów i ukazać całą prawdę. Bo sama Biblia mówi o sobie w II liście do Tymoteusza 3,16
„Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauki, do wykazania błędu, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości”. - Nie zachęcamy do zabaw z bronią. Wszystkie zabawy tego typu są zainicjowane przez naszych chłopców.
- Minimalizujemy media, szczególnie bajki i telewizję do wizyty u babci. Każdy kontakt z bajką, filmem zwiększa ekspozycje na przemoc oraz kontakt z nią. TV zmniejsza również chęć do sięgnięcia po jakąkolwiek literaturę. (Teleogłupianie, Michel Desmurget)
Dzieci lubią bawić się w wojnę, policjantów i złodziei z prostego powodu. Zasady i granice są jasne. Ci są źli, ci dobrzy. Ponadto chłopcy są stworzeni przez Boga jako mężczyźni pełni przygody, adrenaliny, waleczności, odpowiedzialności. Wiem, że dziś w XXI w. co najwyżej mój mąż walczy o lepszy monitor do komputera w swojej korporacji, ale te dziecięce instynkty są tymi podstawowymi, które nie są jeszcze zagłuszone przez współczesny świat. Pozwólmy chłopcom na adrenalinę i przygodę. Jeśli nie doświadczą tego pod naszym okiem, zrobią to za naszymi plecami, ale na pewno to zrobią.
I na koniec mała dygresja. Jaka jest różnica pomiędzy mieczem i procą a karabinem maszynowym? Upływ czasu i szybsza śmierć w drugiej opcji, więc nie bądź biblijnym hipokrytą pozwalającym na miecze i zbroje a zabraniającym pistoletu i bomby w ręku.