Nauka wiersza na pamięć a co gorsza fragmentu prozy budzi u rodziców wspomnienia czasów dzieciństwa i dramat z nauką związany. Nauka modlitw wcale nie była przyjemniejsza. Zdradzę wam jednak sekret na przyjemną naukę modlitwy Ojcze nasz…
To był jeden z tych szalonych dni, kiedy biegałam przed wakacjami po sklepach, starając się nie tylko kupić to, co potrzebuje nasza rodzina przed wakacjami, ale i zakupić nagrody na obóz dla dzieci, na który jechaliśmy. W mojej ulubionej chrześcijańskiej księgarni nie było tego, czego chciałam, więc odrobinę zrezygnowana udałam się do tej mniej lubianej. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na półce zobaczyłam TELEFON DO NIEBA! Niby zwykła mała kartonikowa książeczka, ale my już od dawna bawimy się w dzwonienie do Pana Boga. Książeczka przypomina z okładki kolorowy smartfon dla dzieci. Jednak w środku na kartonikowych kartkach kryje się modlitwa, którą Jezus nauczył Apostołów.
Gdy wniosłam książeczkę do domu, ku mojemu zdziwieniu nie było okrzyków radości. Książeczka czekała na swoją kolej, ale gdy chłopcy sami sięgnęli po nią, pokochali ją oboje! Codziennie jest wyciągana podczas porannego nabożeństwa i chłopcy prześcigają się w tym, kto pierwszy schowa swoją pościel do szafy, by móc jako pierwszy wybrać dzisiejszą książkę i porwać właśnie Telefon do nieba.
Książeczkę czytamy razem codziennie. Jej kolorowe obrazki pomagają zrozumieć trudne słowa. Warto po pierwszym czytaniu wyjaśnić ich znaczenie i porozmawiać z dzieckiem o każdej stronie. Niezwykły był dla mnie moment, kiedy będąc u znajomych Mati dostał gumy dla dzieci. Nie kupujemy słodyczy i nigdy wcześniej chłopcy nie jedli gum. Pozwoliłam na zjedzenie jednej gumy z całej paczki. Resztę wrzuciłam do swojej torebki. Po powrocie do domu poszłam od razu do kuchni, by przygotować obiad (który mam wcześniej już zrobiony i włożony do garnków trzymających ciepło) a chłopcy sami rozbierają się i myją ręce. Gdy obiad był na stole, jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam skaczącego obok mnie Mateusza w butach i z brudnymi jak ziemia rękoma — Mama, mama! Znalazłem! – krzyczy, ściskając w ręku paczkę gum. Biedakowi zajęło dużo czasu znalezienie gum w mojej torbie. Jednak mój mąż ma racje, że moja torebka to czarna dziura. Wszystkiemu przygląda się Hugo (lat 2) i cytuje Mateuszowi fragment modlitwy
– „i nie wódź nas na pokuszenie”
Mateusz wrzucił do koszyka w kuchennej szufladzie gumy, gdzie lądują wszystkie przysmaki i ruszył umyć ręce, by bez grymaszenia zjeść obiad.
Ta zabawna sytuacja pokazała mi, jak ważne jest praktyczne chrześcijaństwo dostosowane do wieku dzieci. Nie ma znaczenia czy mamy 30, 40 czy 2 lata. Warto nauczyć się modlić, tak jak Jezus nam polecił.
Chłopcy dziś oboje prawie bezbłędnie potrafią tę modlitwę. Hugo nazywa ją „Godzien wselkiej fały”. Nie uczyliśmy się jej. Po prostu codziennie ją czytaliśmy.
Dla starszych dzieciaków, które za duże są na kartonikowe książeczki, polecam kostkę z modlitwą.
Na rynku pewnie jest wiele książeczek z tą modlitwą. Ja za naszą zapłaciłam około 6 zł. Może udacie się do księgarni i poszukacie czegoś dla siebie?