„Musimy posłać nasze dziecko do przedszkola, nie ma za co żyć” słyszę od rodzica. A wieczorem czytam książkę National Geographic o podróżach z dziećmi. Czytam i widzę jak wiele my Polacy mamy, jak wiele mają nasze dzieci. Jednak kraje rozwijające się są bogatsze od nas, bogatsze w miłość do siebie, a nie do pieniądza.
Na początku warto sobie uzmysłowić, że każdy Polak jest bogaty. Statystycznie rzecz ujmując, gdyby można było zmniejszyć ludność całego świata do wioski o 100 mieszkańcach, zachowując proporcje wszystkich ludzi mieszkających na Ziemi, to:
- 6 osób posiadałoby 59% całego bogactwa i wszyscy oni pochodziliby z USA
- 80 mieszkałoby w ubogich domach
- 70 byłoby analfabetami
- 50 cierpiałoby niedożywienie
- 1 posiadałby komputer
Jeżeli masz pełną lodówkę, ubranie na grzbiecie, dach nad głową oraz miejsce do spania, to jesteś bogatszy od 75 % mieszkańców Ziemi. Jeżeli masz aktualnie pieniądze w banku, do tego w portfelu i trochę drobnych w portmonetce, należysz do 8 uprzywilejowanych spośród 100 ludzi na tym Świecie.
Ostatnio mój maż dostał podwyżkę. I wiecie co? Nic specjalnego sobie nie kupiliśmy, nie nadpłaciliśmy też hipoteki a w portfelu pod koniec miesiąca zostało dokładnie tyle samo. Kiedy zarabialiśmy „grosze” tuż po ślubie też zostawało nam tyle samo. Nie chodziliśmy wtedy głodni, na mieszkanie wydawaliśmy prawie tyle samo co teraz, ubrania też mieliśmy. O co chodzi? Jak to się dzieje?
Ciągle chcemy czegoś więcej. Marzymy o lepszym samochodzie, domu, ubraniach. Właśnie zaplanowałam zakup kreatywnych klocków dla moich synów za 100 zł. Przecież ich umysły powinny się rozwijać! Oczywiście mają już trzy inne zestawy klocków. Tymczasem dzieci na innym kontynencie pokazując swoją najcenniejszą rzecz jaką mają trzymają w rękach wiklinowy koszyk, bluzkę. Bluzka jest podobna do tej którą ja ostatnio przeznaczyłam na szmaty, bo była już taka „zniszczona”. Wiklinowy kosz też taki gdzieś był, chyba wyrzuciłam go.

Wysyłamy dzieci do żłóbków, przedszkoli, by szybciej wrócić do pracy. Pozbywamy się ich, by zarabiać dla nich. A One potrzebują naszej miłości, uwagi, historii nie tylko na dobranoc. Potrzebują rodzica, który nie będzie na tyle zmęczony pracą, by pobawić się ze swoimi dziećmi. Nasze dzieci nie potrzebują naszych pieniędzy, których zawsze będziemy mieć za mało…
Kojarzycie Bożonarodzeniowe szopki? Wybijcie je sobie z głowy. Tam nie pachniało sianem a nad głową nowo narodzonego Jezusa nie ryczał dopiero co wyszczotkowany osiołek. Gospodarz stajni, w której urodził się Jezus była zajęty gospodą i tłumem ludzi, która do niego przyszła z powodu spisu ludności. To była stajnia w której było prawdziwe zwierzęce gówno i odór typowej zwierzyny. W takich warunkach urodził się Jezus. Gdy pomyślimy jak wyglądało jego mieszkanie to nie jeden MOPS odebrał by już Marii Jezusa. Nie, tam nie było brudno! Tam było czysto, ale ubogo. Jezus cały czas obracał się woku takich ludzi. Myślę, że młodzieniec z którym rozmawiał Jezus nie miał większej wypłaty niż mój mąż…
„I zapytał go pewien dostojnik tymi słowy: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby odziedziczyć żywot wieczny? Rzekł do niego Jezus: Dlaczego zwiesz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg. Znasz przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa, czcij ojca swego i matkę swoją. Ten zaś rzekł: Tego wszystkiego przestrzegałem od młodości. A gdy to Jezus usłyszał, rzekł do niego: Jeszcze jednego ci brak. Sprzedaj wszystko, co tylko masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, a potem przyjdź i naśladuj mnie. Ten zaś, usłyszawszy to, zasmucił się; był bowiem bardzo bogaty. A Jezus, gdy go takim ujrzał, powiedział: Jak trudno tym, którzy mają majętności, wejść do Królestwa Bożego. Łatwiej bowiem wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego.” (Łukasz 18)
Jezus tu mówi o nas, o mnie, o Tobie. Jak trudno nam nie traktować pieniędzy jako Boga. Jak trudno nie chcieć więcej niż mamy. Do szczęścia przecież potrzeba tak nie wiele. Miłości i poświęcenia nam potrzeba, nie dodatkowego etatu.
Czy coś zmieniło odkąd wiem to wszystko? Chyba tak. Postanowiłam nie sprzedawać swojego starego i nieodpowiedniego samochodu, ale zacząć o niego dbać. Wypisałam się z wszystkich subskrypcji pokazujących mi cudowne wnętrza, których nie potrzebuje mieć. Zrezygnowałam ze szkoły od przyszłego roku, by być bliżej dzieci. Tak szybko rosną… Polubiłam też blog Michała, by nie potrzebować tak wiele. Polubiłam projekt minimalizm. A jeżeli myślę o pracy w przyszłości to o takiej jaką ma mam np. z Zambi. Pójdę tam, gdzie przyjmą mnie i moje dzieci. By ich nie stracić. By One i ja, byśmy jako rodzina nie stracili z oczu zbawienia.
Mieć więcej i więcej, coraz nowsze, coraz lepsze. Czy to coś złego? Na pewno nie. Pod jednym warunkiem: przemyślenia, jakim kosztem to osiągamy.
Dokładnie. W posiadaniu nie ma niczego złego. Złe rodzi się z chęci, myśli, nas samych, szeptu kogoś złego obok.
Jeden z najpiękniejszych wpisów na tym blogu :). Dał mi do myślenia i kazał się zastanowić nad swoim życiem i swoimi priorytetami…