pokój przedszkolaka

Była mowa o urządzeniu mieszkania z myślą o dzieciach, więc dziś obiecany post o pokoju moich chłopców. Co, gdzie dlaczego i czemu nie w stylu Montessori :).

Zacznijmy od podstawowych rzeczy czyli ścian i mebli. Białe! podobno hit w tym sezonie. Obawiałam się, że będzie mało praktyczne. Jednak zauważam, że każdy kolor ścian przy dzieciach brudzi się tak samo. Mieliśmy już kremowy, niebieski, szary, zielony i wszędzie syf widać tak samo ;). Macie ochotę na biel? Śmiało, polecam! Jeżeli chodzi o meble, polecam IKEA. Tanio, szybko i w razie znalezienia młotka, czy brzeszczotu (jak miało to miejsce przy remoncie) przez dzieci  – aż tak tych mebli nie szkoda :). Chłopcy mieszczą się w szafie – ich rzeczy zresztą też. Komoda mieści w sobie wszystkie ubrania (zimowe, letnie, za duże oraz pieluchy wielorazowe – wszystko jak leci). Aby chłopcom było prościej (tacie też) Hugo ma ubrania w komodzie, Mati w bocznej szafce.

Na wyciągnięcie ręki chłopcy mają ubrania tzw. „po domu”. Nie widzę sensu, żeby mieli swobodny dostęp do koszul, ubrań na wyjścia. Przede wszystkim dlatego, że w przeciwieństwie do ubierania się po domu kiedy wychodzimy poza cztery ściany to ja dobieram im spodnie do swetra a wszystko do pogody. Sami jeszcze tego nie umieją. Gdy się nauczą śmiało wyższe półki będą dla nich dostępne.

Po domu chłopcy ubierają się sami i sami wybierają wszystko co chcą na siebie nałożyć. Pomocne w odkładaniu na miejsce są nasze rysunki wycięte z kolorowego papieru obrazujące spodnie oraz koszulki z krótkim i długim rękawEM.

Nasz regał na książki pęka w szwach! I tu zanim opowiem o naszym regale sceptycznie wypowiem się o modnych ostatnio witrynach na książki. Potwornie drogie i w dodatku mało mieszczą. Poza tym – jeżeli można tak powiedzieć – to nie jest naturalne miejsce przechowywania książek ;). W bibliotece czy gdziekolwiek książki są ułożone grzbietami. No chyba, że na wystawie sklepowej.

Lubię dzieci uczyć korzystania z przedmiotów w domu tak, aby idąc np. do biblioteki umieli odłożyć i tam książki na miejsce. Na dolnych półkach naszego regału są książeczki kartonikowe lub takie, które dostaliśmy już jako zniszczone (przeznaczone są do nauki przewracania cienkich kartek). Wyżej – tam, gdzie dostaje Mateusz a Hugo nie, są książeczki przeznaczone dla starszaka. Jeszcze wyżej książki najcenniejsze tylko pod nadzorem rodziców lub takie, których treści chłopców jeszcze nie zainteresują.

Na najwyższej półce znajdują się materiały plastyczne. Za rok planuję je ściągnąć na dół. Tymczasem zostawienie ich w zasięgu chłopców bez nadzoru źle się kończy. Np. piasek kinetyczny został zalany wodą z bidonu, co skutkowało nieodwracalnym uszkodzeniem go. Pisaki w rękach półtoraroczniaka też nie są najlepszym rozwiązaniem. Jeżeli chłopcy chcą rysować to proszą mnie o kredki i rysują śmiało. Staramy się raz na kilka dni robić jakieś prace plastyczne i wykorzystujemy wtedy inne materiały.

Chłopcy najczęściej kolorują na dywanie (wyciągają duże kolorowanki z wiaderka) lub przy stoliku. Szczerze żałuję, że kupiłam ten stoliczek dla nich. Jest zdecydowanie za mały na ich potrzeby. Zmieszczą się tam dwie kolorowanki i z ledwością brakuje miejsca na kredki czy inne przybory. Stoliczek też bardzo szybko został potraktowany farbą plakatową podczas zabawy i nie dało się z drewnianych elementów jej wyczyścić! Dopiero wyszlifowanie i pomalowanie go lakierem dało nie tylko lepszy efekt wizualny, ale też bezproblemowe czyszczenie. Za rok kupię chyba stolik FLISAT  z możliwością schowania w nim materiałów plastycznych zamiast obecnego LATT.

Jeżeli chodzi o sen naszych maluchów to śpią na materacu, pod którym znajduje się „dno łóżka” czyli najzwyklejsze listewki dające odrobinę izolacji od podłogi, ale przede wszystkim cyrkulacje powietrza pod materacem. W internetach mówią, że materace położone na ziemi bez obiegu powietrza lubią pleśnieć!
Ramy łóżek zrobił tata Łukasz z pojedynczych listewek zakupionych w Castoramie. Swobodny dostęp do łóżka nie tylko podczas zmęczenia, ale i możliwość zabawy na nim to duży plus. Często zarzucamy na ramę łóżka narzutę tworząc jedyną w swoim rodzaju domkową bazę. Gdy kiedyś najdzie mnie wena zamierzam przyszyć czerwony dach i zrobić otwory na okna z firankami.

W temacie domków mamy jeszcze jeden domek w postaci tablicy kredowo-magnetycznej. Kupiliśmy z firmy JEGER i tutaj rozczarowałam się jeżeli chodzi o tablice magnetyczną. Kiepsko trzyma. Można powiedzieć, że utrzymuje jedynie lekkie literki i inne bardzo lekkie magnesy. Gdy doczepiam do niego np. rysunek na kartce papieru to magnes momentalnie odpadł. Po prostu jest za słaby. Natomiast farba tablicowa dobrze kryje, jest bardzo wydajna i zmywa się do idealnej czerni. Na niektórych farbach zostają już na zawsze ślady po rozmazanej kredzie, tu tego problemu nie ma.

Miejsce naszej galerii tworzą drzewo i ptaki (dzięki Madzia i Kuba 😀 ). Zamieszczamy na niej prace plastyczne i pomoce naukowe. Np. dziś wiszą zrobione przez nas pomoce do nauki liczenia. Gdyby nie niszczycielski Hugo, sznureczek byłby niżej i pozwalałby na samodzielne przypinanie i odpinanie prac.

Pod sznureczkiem zabawki! Łatwe do posprzątania, bo w pudłach jednak posegregowane.
Pudło nr 1 Klocki
Pudło nr 2 Pluszaki
Pudło nr 3 Pozostałe zabawki, ale… posegregowane w mniejszych pudełkach. Na przykład zestaw „pana doktora” jest osobno, osobno są też malutkie zwierzątka, zestaw z narzędziami itp.

Mamy też inne pudła: muzyczne, kuchnia i klocki konstrukcyjne. Oraz niedostępne dla dzieci na szafie puzzle i układanki (łatwo dostępne dla dzieci  mieszają się ze sobą i trudno potem je ułożyć – mamy ich dużo), sobotnie pudełko na czas naszego świętowania (o tym innym razem) oraz ciche zabawki przeznaczone na wyjścia z domu np. na konferencje na którą trzeba zabrać dzieci, do kościoła lub do znajomych, którzy dzieci (lub ich hałasu) nie lubią itp.

 


Mamy też stolik pod TV, bo takie było jego przeznaczenie w sklepie. My jednak zakupiliśmy go specjalnie na zabawki, które potrzebują mieć wspólne elementy np. wieże, krokodyl ze swoim brzuszkiem, dźwig, koparka sterowana z pilotem itp. Na tej półeczce znajdują się też puzzle. Wymiennie jedne na kilka dni. Wtedy dzieciaki układają je, rozwijając się, a puzzle nie mieszają z innymi.

Pozostał nam do omówienia dywan. Dywan jak każdy widzi – duży i zielony. Jest to wykładzina z poprzedniego mieszkania, która była w pokoju chłopców. Ucięliśmy ją równo, obszyliśmy i spełnia dwie podstawowe zasady: wycisza głośną zabawę oraz ociepla stopy i pupy siedzące godzinami na ziemi. Wolę to wnętrze wizualnie bez dywanu, ale przede wszystkim musi być praktycznie! Gdy będziecie zakupować dywan kierujcie się ciemniejszymi kolorami.

Nie jestem za modnymi ostatnio pokojami Montessori. Jeżeli miałabym kucharkę i sprzątaczkę na etacie to może bym się zdecydowała. To z założenia taka piękna idea czystości i odkładania wszystkiego na miejsce, na półeczki. Jednak po rozmowie ze znajomą pracującą w przedszkolu Montessori, która powiedziała mi „jest czysto w naszych przedszkolach, bo wychowawcy po wyjściu dzieci z przedszkola osobiście sprzątają bałagan” pomyślałam: „cudów nie ma”. Dzieci to dzieci. Jak starszaki potrafią zapamiętać miejsce danej zabawki tak maluszki wolą wrzucić wszystko do pudła.

Nie ma u nas problemu, że jakaś zabawka jest pilnie potrzebna a my nie umiemy jej znaleźć, bo jest w pudle. A to wszystko dlatego, że mamy przeźroczyste pudełka, które swoja drogą wytrzymują nawet mój ciężar, bo często na nich siedzę w pokoju chłopaków. Oglądamy pudełko naokoło  i łatwo nam zlokalizować samochód czy samolot.

Podsumowując, tworząc pokój naszych dzieci, staraliśmy się aby pokój:
– nie był zbyt kolorowy – dzieci się w nim bawią, ale też zasypiają,
– ułatwiał codzienne czynności typu ubieranie, włączanie światła itp.,
– był dostosowany do wzrostu i możliwości naszych dzieci.

 

Idealnym środowiskiem dla dzieci byłby ogród jak w Edenie za czasów Adama i Ewy. Zero trujących roślin i niebezpiecznych zwierząt. Blisko Bóg w trzech osobach i świeże powietrze. Gdy nie mogę dać tego moim dzieciom staram się, by były bliżej Bożego stworzenia niż ludzkich wytworów. Dlatego np. na ścianie zamiast Świnki Pepy mamy drzewo, a okno daje widok na wiele drzew i rzekę z szumiącą nocą. Pod ręką są zawsze historie o Panu Jezusie i niejeden anioł czuwający nad naszymi synami.

0 0 głosy
Ocena wpisu
Subscribe
Powiadom o

8 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
5 lat temu

O, widzę, że na bieżąco odpowiadasz na komentarze.
Jak obszyliście wykładzinę? Polecasz jeszcze ciemniejszą niż ta? Spodobał mi się zielony kolor, taki przyjemny dla oczu, ale może ciemny szary byłby lepszy?

m
5 lat temu

gdzie znajde takie drzewo i ptaki na sciane?:)

M
6 lat temu

Jakie wymiary mają materace i stelaż i jakich są firm? I z jakiego materiału jest materac? Szukam czegoś dla rocznej córki i mam mętlik w głowie 🙂

Wspaniale, to wszystko przemyślałaś! Nic w tym pokoju nie jest przypadkowe. Jestem pod wielkim wrażeniem. Taki pokój uczy dzieci samodzielności i kreatywności. A takie białe meble są cudowne i nie tylko do dziecięcego pokoju:). Bardzo uniwersalne. I widzę, że kotka też macie:). Chłopcy lubią się z nim bawić? Mój futrzak Kacperek wręcz uwielbia dzieci!:)