czy warto mieć prawo jazdy

Wydawało mi się, że będzie to całkiem proste. Tyle osób ma prawo jazdy! Dlaczego ja miała bym sobie nie dać rady? Teraz patrze na moich synów. Chodzenie, sprzątanie, jedzenie bez brudzenia… Wszyscy to umieją! Ale czy to takie proste jak… jazda samochodem?!

Przed pierwszą jazdą przestudiowałam cały podręcznik, by nie popełnić żadnej gafy podczas pierwszej jazdy. Jakie prędkości na jakiej drodze, kiedy włączyć jakie światła i co oznacza każdy znak drogowy. Byłam przygotowana! Wsiadam do samochodu, ruszam i… nie widzę żadnego znaku. Jestem tak pochłonięta bólem stopy, którą zmuszam do nienaturalnych dla niej ruchów, że nie potrafię zmieniać dobrze biegów. Strach przed uderzeniem w innych samochód sprawia, że mój mózg widzi tylko nadjeżdżające samochody – żadnych znaków drogowych. Światła? Tak włączyłam na początku jazdy, ale kierunkowskazy kiedy trzeba obserwować skrzyżowanie? Jak to wszystko zrobić??? Tego jest za dużo! Nie umiem! Jednak staram się! Bardzo chcę! A od instruktora słyszę:

– Skup się, tyle razy to robiłaś. Jak można jeszcze tego nie  zapamiętać?
(Tyle razy już sam się ubierałeś. Jak możesz nie umieć się ubrać?)

– Gdyby Ci zależało na nauce, to osiągała byś większe efekty.
(Gdybyś chciał to byłbyś grzecznym dzieckiem)

– Dlaczego nadal boisz się prędkości? To już 25 godzina jazdy!
(Dlaczego nadal boisz się ciemnośći? Przecież pokazywałam Ci, że potwory nie istnieją?)

– Ty mnie w ogóle nie słuchasz! Gdybyś mnie posłuchała dała byś radę!
(A nie mówiłam? A nie mówiłam, że zaraz spadniesz z tego krzesła?)

Wracam z kursu. Wchodzę do domu. Przede mną pora obiadu. Szybko odgrzewam przygotowany wcześniej ryż  i widzę Mateusza, który zakłada spodnie już 5 minut. Patrzę na niego inaczej. Widzę, że się stara – co jakiś czas podciągnie nogawkę, ale woli rozśmieszać brata niż ubrać się. To tak ja ja dziś… Chciałam dobrze jechać, ale zdecydowanie lepiej wychodziło mi zagadywanie instruktora. Pomagam Mateuszowi. Już nie wydaje mi się jak wczoraj, że nie ubrał się bo był nieposłuszny. Nie ubrał się bo te spodnie trudno się zakłada, to nie dresy. Mnie dziś też ktoś przytrzymał sprzęgło, żebym w końcu ruszyła z tego skrzyżowania. Wczoraj jeździłam innym samochodem, tam sprzęgło lepiej działało.  Wczorajsze spodnie łatwiej się ubierało. Obiad na stole. Hugo stara się nabić marchewkę odwrotną stroną widelca. Kiedy mu nie wychodzi porzuca widelec i wkłada rękę do miski z ryżem. Ryż jest wszędzie! Nie złoszczę się… Mnie też dziś nie wyszło parkowanie. Chciałam wjechać między Malucha i Skodę, ale odpuściłam i zatrzymałam się 400 m dalej. Ech teraz ten ryż jest 400 m dalej od talerza, ale to nic. Muszę Hugo wesprzeć. Nabijam marchewkę i podaje widelec. Uf, trafia do buzi! Brawo Hugo uśmiecham się, mnie dziś nikt nie pochwalił, ale ty wiedz, że Tobie idzie dobrze. Po obiedzie czas na sprzątanie. Dzieciaki znów pomieszały klocki z pluszakami. To nic, ja też pomieszłam światła mijania z drogowymi.  Umiałam to nawet na teście. One też wiedziały, tyle razy już sprzątały. Jak widać zdarza się najlepszym… Czas drzemki. Dzieciaki szaleją. Biegają po mnie, całują, przytulają. Nie jestem zła. Nie widzieli mnie dziś i szukają mojej uwagi. To tak jak ja kiedy płynnie zahamowałam a instruktor nie zauważył, bo opowiadał żonie przez telefon o promocji pączków w markecie. Tule dzieci, obiecuje po drzemce wspólny spacer i plac zabaw. Smacznie zasypiają…

Pokora. Tak bardzo rodzicowi jest potrzebna. Podobno dla Izraelitów wzorem pokornego człowieka był Mojżesz. Człowiek, który wychowywał się jako przybrany syn Faraona. Wszystko co najlepsze było na wyciągnięcie ręki. Tyle osób było mu posłusznych. Jednak w tym czasie Pan Bóg nie wykorzystał go do obrony Izraelczyków. Pan Bóg poczekał do chwili w której Mojżesz stał się szarym, zwykłym człowiekiem. Jako pasterz owiec nie miał za wiele do powiedzenia. Nauczył się pokory. I własnie w tym czasie Bóg mówi idź – a ja będę prowadził.

Wiesz ile zajęło mi nauczenie się łuku na placu manewrowym? Prawie dwie godziny! Zaczęło mi wychodzić kiedy zobaczyłam puste miejsce obok mnie. Miejsce pasażera. Pomodliłam się w tedy „Jezu usiądź to obok, bądź moim instruktorem, naucz mnie jeździć” i łuk wyszedł! W życiu jest podobnie. Gdy poprosimy by sam Bóg był naszym instruktorem życia, by nauczył nas pokornego spojrzenia na otaczający nas świat wyjdzie nam nie tylko jeden łuk czy zakręt w życiu, ale będziemy też inaczej patrzeć na innych. Na co dzień jestem Królową Domu. Wystarczy, że powiem ostatnia kreskówka i dzieci wyłączają komputer.  Gdy siadłam i pozwoliłam by kto inny mnie prowadził – wskazywał trasę i uczył ją przejechać zobaczyłam jak to było stać się tym szarym pasterzem owiec bez prawa głosu. Ale ta pokora dopiero sprawia, że możemy usłyszeć ten cichy głos Zbawcy, który mówił mi „Zobacz, On nie umie założyć tych spodni” ,”Dzieci dziś są zbyt zmęczone by samodzielnie posprzątać”. I w tedy, gdy słyszę ten głos staje się o wiele lepszym rodzicem…

Dziękuję Boże za Twój cichy głos i każdą lekcję pokory!
Jeżeli chcesz przeczytać historię Mojżesza zerknij do Biblii do 2 Księgi Mojżeszowej, którą inaczej nazywają księgą Wyjścia.

0 0 głosy
Ocena wpisu
Subscribe
Powiadom o

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze