To był słoneczny wiosenny dzień. W głowie układałam sobie zdobytą wiedzę po szkoleniu na temat pracy i służby dla rodzin. Dzieci oddalone były ode mnie o jakieś 100 km. Za mną był wspaniały weekend ze wspaniałymi ludźmi. Gdy pakowałam rzeczy do samochodu podszedł do mnie jeden z duchownych. „Dobrze Cię znów widzieć taką radosną jak kiedyś, jak wtedy gdy nie miałaś jeszcze dzieci”. Co??? Przecież jestem wesołą i szczęśliwą matką! O czym Ty człowieku do mnie mówisz? Oczywiście nie wyraziłam na głos swoich uczuć, jednak zaczęłam nad nimi intensywnie myśleć.
W końcu! Dzwonek do drzwi! Chyba jednak wolę kurierów od Poczty Polskiej. Mówię tak za każdym razem, gdy zamawiam coś przez pocztę. Gdy zamawiam kuriera mówię dokładnie na odwrót. Odbieram paczkę, rozrywam opakowanie. Odpowiadam na pytania dzieci. „Mamo, co to?” i… Tak! Od razu zaczęłam czytać. W zeszłym roku czytałam „Anię z Zielonego Wzgórza” i uwierzcie mi, od tamtego czasu żadna inna książka mnie nie wciągnęła jak ta.
„Jak stać się szczęśliwą mamą w 31 dni” to nie kolejna część Ani z Zielonego Wzgórza ani nawet nie powieść. To najciekawszy poradnik jaki czytałam, serio. A może po prostu przeczytany w odpowiednim czasie? Książkę czytałam miesiąc, choć naprawdę połknęłabym ją w 3 dni. Zmuszałam się by trawić ją miesiąc, tak, aby dokładnie przemyśleć radę na dany dzień. Pamiętam nawet jeden poranek, kiedy nie chciało mi się wstać z łóżka na poranne studium Biblii. Zmotywowała mnie jednak myśl, że jak teraz wstanę to zdążę przeczytać kolejny rozdział, nim obudzą się dzieci.
Nie mogę powiedzieć, że książka sprawiła, że jestem znów szczęśliwa. Bo szczęście każdy daje sobie sam. Szczęście to nie wygrana na loterii, to wybór odpowiedniej drogi. Po każdym dniu rozważania zostawiałam sobie jedną myśl, złotą zasadę, pomysł, inspirację, postanowienie zmiany. Punktów jest prawie tyle, co dni w miesiącu, bo w niektóre dni nie wiedziałam do końca, co autorka ma na myśli. Jednak zasady podane w tej książce nie były rewolucyjnymi. To jest coś, co każda z mam wie, ale nie zdaje sobie sprawy jaki wpływ ma na całokształt dnia każdej mamy. Może to śmieszne porównanie, ale wiecie czemu nie lubię wegańskich zdrowych blogów? Bo przepisy zawarte na tych blogach zawierają kosmiczne składniki, które nawet nie wiem gdzie kupić! Nie wiem do dziś co to jest „babka płesznik” i gdzie ją kupić nie wspominając o tym, że pewnie kosztuje fortunę. Mimo tego, że nie jem mięsa od 8 lat to wszystko, co nie jest dostępne w Biedronce i na bazarku z warzywami jest złem wcielonym, bo będę więcej za tym biegać, niż jeść obiad z danym składnikiem. Taka jest właśnie ta książka. Zasady, porady zawarte w tej książce są na wyciągnięcie ręki każdej mamy. Biednej i bogatej. Mającej niemowlaka i nastolatka. Chodzącej do pracy i pracującej w domu.
Jeżeli jesteś w gronie moich znajomych nie łódź się, że pożyczę Ci książkę. Właśnie czytam ją kolejny raz. Podobno trzeba coś przeczytać 6 do 10 razy, by dobrze to zrozumieć i zastosować w życiu. Spokojnie, jeżeli jesteś w ciąży na pewno kupię Ci ją na prezent. Jeżeli jesteś najzwyklejszym czytaczem mojego bloga książkę możesz dostać na stronie Vocatio.
Niech moc szczęścia będzie z wami!!!
foto: Mati, lat 5
Mój Boże, jak ta książka była w stanie zmotywować Cię do wstania przed dziećmi to musi być naprawdę dobra ;))
Jeszcze nie wpadlam na ta ksiazke, a moze by warto?
No pewnie :).