Taki wpis wypadałoby zaserwować wam na początku lata, a nie w samym środku wakacji. Prawda jest jednak taka, że na początku wakacji nie mógł powstać, bo byliśmy jeszcze przed tym, co nas spotkało!

Nasze plany na wakacje były już dawno sprecyzowane. Jeszcze w czasie srogiej zimy, gdy Łukasz zaklepywał urlop wiedzieliśmy, że wybieramy się na harcerski obóz dla rodzin oraz chrześcijańskie spotkanie namiotowe. Pan jednak miał swój plan. Na dwa tygodnie przed zaczęliśmy poważnie rozważać udział naszej rodziny w spotkaniu namiotowy. Nasz mały namiot już dawno nie mieści naszej rodzinny ponadto wygryzły w nim dziurę mrówki dwa lata temu. Nie przypominamy sobie również, Campu bez naszego zaangażowania jako wolontariuszy. Wiedzieliśmy doskonale, że cała nasza rodzina potrzebuje odpoczynku a ten wyjazd nam na to nie pozwoli. Rozpoczęliśmy zatem poszukiwania idealnego miejsca. Pierwszy pomysł to morze. Do tej pory zatrzymywaliśmy się u naszych przyjaciół, ale tym razem czuliśmy, że nie tam posyła nas Bóg. Przeszukaliśmy wiele ofert i każda dosłownie każda, która nam odpowiadała była już zajęta. Postanowiliśmy więc szukać czegoś na trasie do domu. Wszystko zajęte. Pomysł więc padł na góry, ale i tam nie mogliśmy znaleźć noclegu. Nie szukaliśmy chyba tylko na Podlasiu z racji dzielących nas kilometrów. Zrezygnowani poddaliśmy się, wymyślając atrakcje w naszej okolicy, których jeszcze nie zwiedziliśmy.

Nadszedł czas wyjazdu. Ostatniej nocy, gdy tylko dzieci zasnęły, rozpoczęliśmy pakowanie oraz drukowanie materiałów warsztatowych dla rodziców. Z samego rana wyciągnęliśmy dzieci z łóżek i na pół śpiąco wcisnęliśmy je do dziecięcych fotelików samochodowych. Jadąc prawie 7 godzin rozmawialiśmy o tym, co wydarzyło się w naszym domu tuż przed wyjazdem. Niedomówienia, stres, małżeńskie kłótnie, dziecięce afery i masa bałaganu. To nie przytrafia się na co dzień. To przytrafia się nam najczęściej wtedy, gdy jedziemy służyć. Podczas obozu prowadziliśmy warsztaty dla rodziców na temat duchowości rodziny. Więc musiało się dziać. Przeżyliśmy jednak i czas przed obozem i podróż i obóz wraz z warsztatami. To był niezwykły czas harcersko-rodzinny. Można powiedzieć trochę eksperymentalny, ale bardzo udany! Rodzice, z którymi mieliśmy przyjemność pracować — cudowni!

Nie byłoby nic dziwnego w naszym wyjeździe, gdyby nie to, że dokładnie w tym samym miejscu, dokładnie w dniu zakończenia obozu zaczynał się camp, czyli chrześcijańskie spotkanie namiotowe. Od wielu lat byłam zaangażowana w organizacje całego campu, ale i poszczególnych elementów takich kącik dla dzieci, warsztaty, kawiarenka itp. Gdy ludzie widzieli jak się pakujemy z niedowierzaniem prosilibyśmy zostali. Inni nie dowierzali. My natomiast sami nie wiedzieliśmy co będzie. Miałam w sercu tylko jedno przekonanie, że Bóg przygotował dla nas coś niezwykłego. Nie było łatwo nie słuchać ludzi, którzy zachęcali nas do zostania, szczególnie gdy byli to przyjaciele, a nawet rodzina! Postanowiliśmy jednak słuchać bardziej Boga niż ludzi jak radzi nam Pismo Święte. Gdy tylko wyruszyliśmy włączyłam telefon. Miliony nieodebranych połączeń, tysiące wiadomości. Wśród nich jedna od Marysi „To już pewnie nie aktualne, ale ten termin jest wolny!” Bóg miał dla nas miejsce! Zadzwoniliśmy i wiedzieliśmy, że po dwudniowym przystanku w domu na przepranie ubrań czekają na nas góry! Mogliśmy jechać od razu, ale zadzwonił chwile później tata Marysi, proponując nam wyjazd w skały tuż przed przyjazdem do schroniska Marysi i Jacka. Zjechaliśmy więc do domu, spakowaliśmy buty wspinaczkowe, wypraliśmy ubrania i okazało się, że z naszego bojlera cieknie! Gdyby nie nasza wizyta w domu na pewno zalalibyśmy sąsiada! Oczywiście nie obyło się bez bojlerowych problemów, ale na pewno mniejszych niż mogłyby być!

Po dwóch dniach wspinania przyszedł czas na wizytę w młodzieżowym schronisku. Jest maleńkie. Droga dojazdowa to szlak górski. Nie jest znane, nawet nie ma swojej strony internetowej, bo obozy tam organizowane liczą nie więcej niż 12 osób i z tego, co mi wiadomo, to ciągle jest brak miejsc i lista rezerwowa. Założyciele pracują holistyczne z młodzieżą. Każdy aspekt rozwoju jest poruszany, a to nie jest możliwe w większej grupie. Kiedy tylko przestąpiliśmy próg wiedzieliśmy, że jesteśmy w dobrym miejscu. Tam świat zatrzymał się pomiędzy obozami. Wnętrze z masą puf, niewypełnione materiały warsztatowe i informacje obozowe krążyły po domu. Nie mieliśmy czasu, by na spokojnie porozmawiać z właścicielami, mimo że znamy się od lat. Byli bardzo zajęci swoją pracą i obowiązkami. Mimo tego dwie krótkie rozmowy były dla mnie budujące i motywujące. Sięgające we mnie i w obecne sprawy mojego życia. Dla mojego męża natomiast motywujące do zmiany i konkretnego działania.

Pod koniec naszej wizyty czułam, że dawno tak nie wypoczęłam! Aż chciało mi się robić i działać! Moja aktywność poza przygotowaniem prostych posiłków polegała na spaniu, jedzeniu, leżeniu, spacerowaniu i czytaniu. Raz weszliśmy też na drzewo i raz porzucaliśmy frisbee. Poza tym zupełne NIC! Oczywiście chłopcy dużo pracowali! Szukali królowej mrówek, łapali żuki, bawili się deszczówką wymieszaną z betonem, biegali w deszczowych ulewach i wiązali z tatą węzły oraz czytali (dosłownie) to coś, co ostatnio kochają.

Teraz jeśmy w domu. Czeka nas jeszcze chyba wizyta nad morzem i na mazurach. Mówię chyba, bo Pan mówi

Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje – nad waszymi drogami i myśli moje – nad myślami waszymi.

Iz 55, 8-9

Gdybyśmy posłuchali ludzkich myśli nie wypoczęlibyśmy, gdybyśmy posłuchali ludzkich myśli zalalibyśmy sąsiada, gdybyśmy posłuchali ludzkich myśli nie zmienilibyśmy czegoś w naszych głowach. A to wszystko mimo i na przekór pozostania w miejscu, w którym czujemy się dobrze. Wśród chrześcijan, przyjaciół, rodziny. Wydawać by się mogło idealne wakacje. Tak, ale tylko na ludzki sposób myślenia.

Na koniec więc mały apel i podsumowanie a może pytanie. Czy Ty zapytałeś Boga gdzie masz spędzić wakacje? Gdzie masz posłać swoje dzieci? Gdzie udać się na rodzinną wycieczkę? A jak już będziecie na miejscu, jaką atrakcje zobaczyć? Pytajcie Pana zawsze pytajcie. I jeszcze jedno. Przyroda, w której objawiony jest Bóg i jego dzieło będzie zawsze lepsza od parków rozrywki i tłumów ludzi – to tak z doświadczenia na koniec. Miłej reszty wakacji :).

5 1 głos
Ocena wpisu
Subscribe
Powiadom o

0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze