(Nie)zwykła podróż: Polska wieś
Za oknami prawdziwa polska jesień. Ciepło, ale kolorowo. Zachęcam was do weekendowego jesiennego wyjazdu na wieś. A może zostało wam jeszcze kilka dni urlopu po wakacjach?
My załapaliśmy się na wyjazd, gdy jeszcze krótkie spodenki wchodziły w grę. Bardzo się cieszę, że udało nam się złapać jeszcze odrobinkę lata :).
Moje dzieciaki są wychowywane w bloku. O domku z podwórkiem na razie musimy sobie pomarzyć. Aby marzenia na chwilę stały się realne wyjechaliśmy na przedłużony weekend. Plusem „naszej” wsi jest to, że w okresie wiosenno-jesiennym możemy w każdej chwili pojechać do dziadka i jego letniskowego domku.
Jeżeli nie macie dziadka, cioci, ani stryjka z domkiem na wsi pomyślcie o agroturystyce. Najlepiej niedaleko domu, aby nie tracić czasu na dojazdy. Zwróćcie uwagę, aby w okolicy a najlepiej w samym ośrodku były dostępne zwierzęta gospodarskie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy ile radości przynoszą zwykłe owieczki, kurki a nawet kotki (mimo, że mamy swojego w domu).
Z doświadczenia (niestety) wiem, że jadąc w nieznane możemy znaleźć często mało atrakcyjne miejsca. Nigdy nie wybieraj ośrodka bez zdjęć nawet za najniższą cenę. Zwróć szczególnie uwagę na zdjęcia łazienki. Umyć dzieciaki trzeba a jak ktoś nie dba o łazienkę to tym bardziej łatwo złapać jakiegoś bakcyla. Dobrze gdy agroturystyka/ośrodek ma opinie na różnych portalach. Zwróć uwagę czy opinie nie są napisane tego samego dnia (lub różnych, ale o podobnym czasie), od tego samego użytkownika lub pisane w tym samym stylu. To może oznaczać, że właściciele nabijają sobie oceny własnymi komentarzami…
Wyjazdy do Kotek, bo tak nazywa się ta nasza wieś wspominam jeszcze z dzieciństwa. Ślady dawnych czasów znalazłam w… dzienniku lekcyjnym dziadka z przed 60 lat! (Nie ma pojęcia skąd dziadek ma swój własny dziennik!)
Znalezionych zabawkach na strychu, którymi jeszcze niedawno bawiłam się z siostrą i kuzynem a dziś mogły bawić się nimi moje dzieci.
Urokliwej wannie zwanej balią w której kąpałam się sama nie raz.
Wbrew pozorom w takich miejscach dzieciaki nie potrzebują wymyślonych przez dorosłych zabaw. Sami zajmowali się sobą przez większość czasu. Tylko raz zrobiliśmy z Matim z papierowego talerzyka pogodynkę. Reszta czasu to samodzielna zabawa. Zajmował ich piasek, ziemia, kamienie, patyki i woda! Nie martwiłam się, że pobrudzą parkiet lub wniosą piach na dywan w swoim pokoju, bo cały czas byliśmy na dworze! Kiedy jednak trochę marudzili babcia i kuzyn byli tuż obok :). Ja najczęściej z leżaka lub huśtawki spoglądałam z mojej obecnej lektury (lub testów na prawo jazdy) i kawy zbożowej z mlekiem migdałowym (kocham!).
Moje serce podbiły posiłki na świeżym powietrzu… Bez konieczności zamiatania, nawet przy stosowaniu BLW :).
W tym drugie śniadania prosto z krzaka!
Wieczorne ogniska… Wegańskie kiełbaski z Polsoi najbardziej nadają się jako zamiennik kiełbasy choć i tak w gorącej temperaturze wychodziły im czasem bąble. Dla mnie hitem i tak to podpieczony chleb z czosnkiem lub woda, mąka, drożdże, sól wyrobione w sprężyste ciasto i owinięte woku patyka i pieczone nad ogniskiem.
Spacery do lasu, bez zbędnego pośpiechu. Zbieraliśmy żołędzie i szukaliśmy mrowisk oraz purchawek, innych grzybów nie było… Nie strach, że Hugo uczący się chodzić upadnie, bo wszędzie mech i trawa. Miękko, choć nie zawsze czysto :(.
Zabawy w wodzie i piasku.
Szkoda, że ten wyjazd za nami, dobrze, że inne jeszcze przed nami 🙂
Myślę, że taki czas poza zasięgiem sieci komórkowej i internetu jest potrzebny każdemu z nas. Pan Bóg często chce do nas przemówić, ale nie może, bo dookoła jest zdecydowania za głośno. Kojarzę z sieci taki rysunek, gdzie owca zastanawia się dlaczego dawno nie słyszała głosu swojego pasterza jednocześnie oglądając TV, słuchając muzyki z telefonem i magazynem w ręku. Jak bardzo jesteśmy podobni do tej owcy, obyśmy mieli okazję do wielu takich wyjazdów 🙂